piątek, 26 czerwca 2015

Rozdział 3

Obudziłam się jak zwykle minutę przed budzikiem. Powolnym i ociężałym krokiem zsunęłam się z łóżka i poszłam przygotować się do szkoły. Na szczęście był piątek więc miałam tylko cztery lekcje.
***
Ubrana w szkolny mundurek stanęłam przed bramą szkoły. Spuściłam głowę i pozwoliłam włosom zasłonić moją twarz gdy przechodzili roześmiani uczniowie. Odetchnęłam głęboko i z wciąż spuszczoną głową weszłam do budynku. Musiałam zamrugać aby przyzwyczaić oczy do sztucznego światła. Szybkim krokiem ruszyłam do szafki . Przy szafce stało kilku chłopaków, którzy przyjrzeli mi się uważnie.
-Przepraszam. - Powiedziałam cicho nie podnosząc wzroku,
Po chwili ciszy chłopacy odsunęli się a ja szybko wyjęłam z torby niepotrzebne rzeczy. Głośny dzwonek oznajmił,że czas iść na lekcje. Od klasy dzieliło mnie jakieś pięć metrów więc już po chwili byłam w środku. Zajęłam miejsce w ostatniej ławce i skuliłam się z książką w ręce.Nauczycielka jak zwykle się spóźniała więc miałam wiele czasu. Ignorując innych odpłynęłam w świat bohaterów.
Do świata wyrwało mnie chrząknięcie.
-Przepra...szam.
-Tak?
-Mogę tu usiąść? - Spytała niska brunetka o brązowych oczach. Wskazała miejsce obok mnie na, którym leżała moja torba. Zamrugałam lekko zdezorientowana i szybko ściągnęłam torbę na podłogę. Dziewczyna uśmiechnęła się przyjaźnie.
-Dzięki.
Wysiliłam się na uśmiech i powróciłam do czytania.
-Amy.- Powiedziała dziewczyna.
Spojrzałam zdziwiona na dziewczynę uśmiechającą się do mnie przyjaźnie. Była piękna Bóg obdarzył ją urodą. Kiedy się uśmiechała w jej policzkach pokazywały się urocze dołeczki, których niestety nie mogłam dopatrzyć się u siebie.  Mimo, że była ubrana w szkolny mundurek  wyglądała ślicznie.
-Nazywam się Amy. - Wyjaśniła wyciągając w moją stronę rękę.
Zawahałam się, ale po chwili ścisnęłam rękę Amy.
-Melissa.
-Śliczne imię. - Zachwyciła się brunetka
-Dzięki. - Szepnęłam i spuściłam wzrok na ławkę.
-Coś się stało? Mogę jakoś pomóc? - Spytała.
Bardzo mnie zdziwiła jej reakcja. Uśmiechnęłam się nieśmiało i zaprzeczyłam ledwo widocznym ruchem głowy. Amy uśmiechnęła się szeroko i wypakowała książki.
- Jesteś tu nowa? - Spytała zaciekawiona. Cała tryskała energią.
- Nie. - Zaprzeczyłam.
- I siedzisz tak sama z wyboru?
Oj! i zaczęły się niewygodne pytania spojrzałam na zegarek. Nauczycielka spóźniała się już 15 minut.Poprawiłam się na krześle czując na sobie jej badawczy wzrok. Po raz pierwszy chciałam aby nauczycielka już rozpoczęła lekcje. Bawiłam się branzoletką (zawszę tak robię gdy się stresuję), ale dziewczyna nadal chciała znać odpowiedz więc odetchnęłam głęboko i szepnęłam:
-Tak...
I jak na zbawienie do sali wbiegła zdyszna nauczycielka.
-Dzień dobry, dzień dobry już jestem.
Odwróciłam się w swoją stronę dziękując w myślach Bogu. Amy także się odwróciła zainteresowana lekcją. Na lekcji mogłam pozwolić sobie na odpoczynek ponieważ byłam do przodu z materiałem.  Odpłynęłam w świat marzeń.

czwartek, 25 czerwca 2015

Rozdział 2

Wyszłam z łazienki słysząc podniesiony głos ojczyma.
-Melissa?!
Szłam zawinięta w szlafrok w stronę salonu.
-Melissa ile mam czekać!
Weszłam do dużego, jasnego pokoju. Mój ojczym siedział przy dużym stole a obok stał jakiś mężczyzna na oko trochę od niego starszy. Gdy zobaczyłam jak się na mnie spojrzał przestraszyłam się i zawinęłam  szczelniej w szlafrok.
-Tak? - Spytałam cicho nie podnosząc wzroku z podłogi. Dłonie zatrzęsły mi się ze strachu.
- Przynieś nam herbatę. - Mruknął ponuro.
Szybko wycofałam się i pobiegłam do kuchni wstawić wodę. Gdy to zrobiłam szybkim krokiem pobiegłam do pokoju a następnie do łazienki. Ubrałam się w moją ulubioną niebieską koszulę i założyłam delikatny szlafroczek przeznaczony do chodzenia po domu i ogrodzie i tak przecież mieszkamy na odludziu i rzadko ktoś tu zagląda bo przecież nie mam znajomych. Jestem miła i pomocna, ale boję się, że zobaczą jak traktuje mnie ojczym więc nie pozwalam aby ktoś się do mnie zbliżył. Tego wieczoru zaniosłam ojczymowi herbatę i zaszyłam się u siebie w pokoju oglądając album z zdjęciami. Na kilku znalazłam nawet swojego tatę...zmarł kiedy miałam siedem lat pamiętam tylko jak zabierał mnie na lody przed obiadem w tajemnicy przed mamą. To wspomnienie wywołało u mnie szeroki, szczery uśmiech i łzy w oczach. Poczułam dużą gulę uniemożliwiającą mi swobodne oddychanie. Obraz zamazał mi się więc zamknęłam oczy i wtuliłam się w poduszkę. Po chwili zrezygnowałam z wycierania twarzy z łez i tak nie nadążałam więc pozwoliłam im swobodnie płynąć po policzkach i kończyć swoją podróż na już i tak wilgotnej poduszce.


Rozdział 1

Przyjrzałam się swoim paznokciom pomalowanym na niebiesko i przetarłam twarz mokrą od łez.
-Kiedy się spotkamy? - Spytałam drżącym głosem.
-Mel ty płaczesz?! - Spytał niemal krzycząc do słuchawki.
Przez chwilę chciałam mu powiedzieć o wszystkim co się dzieje, ale nie mogłam.
-Nie, Scott ja po prostu bardzo za tobą tęsknię. - Szepnęłam.
-Mel, przyjadę niedługo, za miesiąc na całe wakacje. - Powiedział radosnym głosem.-U ciebie wszystko w porządku? - Spytał podejrzliwie. Już wyobraziłam sobie jak marszczy  podejrzliwie brwi.
-Tak. - Skłamałam poprawiając kosmyk włosów, który zasłaniał mi twarz.
Scott opowiadał coś o swojej nowej znajomości a ja przestałam go słuchać wpatrywałam się niewidzącym wzrokiem w jasny blat mojego biurka czasami rzucając coś w stylu: "Aha" połączonego z "yhm".
 Po pięciu minutach podniosłam się z krzesła chowając telefon w kieszeni Na łóżku leżała moja koszula nocna złożona w idealną kosteczkę i ręcznik podniosłam ją i ruszyłam do mojej małej łazienki.
Po drodze zgarniając kosmetyczkę.